12 czerwca 2018 r. klasa szósta i piąta SP pod opieką pani Magdaleny Kras,
p. Stanisławy Latos oraz pana dyrektora Wiesława Kiszki wyjechała na dwudniową wycieczkę w Pieniny.
Zbiórka odbyła się już o godzinie czwartej pięćdziesiąt, a równo o piątej wyruszyliśmy w drogę. Dotarcie na miejsce zajęło nam co prawda około pięciu godzin, ale się opłacało. Kiedy byliśmy jakieś 30 km przed Krościenkiem, zaczął padać deszcz, więc trochę obawialiśmy się o to, czy uda nam się zrealizować wszystkie punkty programu wycieczki. Na szczęście wypogodziło się i mogliśmy rozpocząć wędrówkę w góry.
Zaraz po przyjeździe spotkaliśmy się z miłą panią przewodniczką i wyruszyliśmy na szczyt Trzech Koron. Wędrówka wydawała się o tyle trudniejsza, że po długiej drodze niełatwo było iść ciągle pod górę. Dodatkową trudnością na początku trasy było słońce, które grzało tak mocno, że kilka minut zdawało się być godziną. Często robiliśmy postoje i nie mogliśmy doczekać się końca. Po długiej i trudnej wędrówce była jednak nagroda. W centrum widokowym rozciągał się niesamowity widok. Było tam widać Dunajec wijący się pomiędzy górami i dolinami. Moją uwagę zwróciły szczególnie pasma gór rozpościerające się dość niedaleko.
Po zejściu z Trzech Koron udaliśmy się nad Dunajec. Nie musieliśmy długo czekać, by znaleźć się na tratwie. Płynęliśmy, odpoczywaliśmy, śpiewaliśmy, rozmawialiśmy, podziwialiśmy widoki i słuchaliśmy legend przez kilka godzin, które upłynęły tak szybko, że do tej pory nie wiem, kiedy zeszłam na brzeg. Zmęczenie poczułam dopiero po nie najlepszej obiadokolacji, gdy szykowaliśmy się do kąpieli.
Nocleg mieliśmy w pensjonacie Harnaś. Nocowaliśmy w czystych i przytulnych pokojach.
Następnego dnia, po obfitym i przepysznym śniadaniu wyjechaliśmy dalej zwiedzać. Zobaczyliśmy zamek i wysłuchaliśmy legendy o studni. Potem w wozowni podziwialiśmy dawne powozy i bryczki. Najbardziej podobały mi się tam wozy szlacheckie, chociaż żydowskie były mocniejsze i trwalsze.
Na koniec przeszliśmy przez wąwóz Homole. Był on niesamowity. Na końcu trasy znajdował się wyciąg, wiele pastwisk, bacówka i kącik gier. Do gustu przypadło mi pastwisko. Głaskałam tam owcę z młodym jagnięciem, widziałam też bliźniaki, które niestety wolały leżeć i jeść trawę.
Po zejściu był czas na zakup pamiątek. Droga powrotna trwała dość krótko i już o godzinie dwudziestej pierwszej byliśmy na przystanku w Krzemieniu.
Bardzo podobała mi się ta wycieczka, pomimo fatalnego początku naprawdę się udała i wiele się na niej nauczyłam. Przez cały czas dopisywała nam pogoda, a czyste i świeże górskie powietrze ułatwiało długie wędrówki. Z chęcią pojechałabym tam jeszcze raz.
Joanna Dyjach - klasa szósta
p. Magdalena Kras